» Blog » W Pajęczym obiektywie odc. 1
10-09-2011 20:56

W Pajęczym obiektywie odc. 1

W działach: Film, Artykuły | Odsłony: 11

W Pajęczym obiektywie odc. 1
"Poziom śmierci" Lee Childa w obiektywie

Wiele osób czytając jakąś książkę, wyobraża sobie jak umiejętnie można by ją przenieść na ekran. Jest to naturalny odruch występujący nad wyraz często oraz bogato u ludzi mających wybujałą wyobraźnię. Wiadomo nie od dziś, że część ekranizacji się udaje inne zaś zawodzą na całej linii, a jeszcze inne okazują się raptem adaptacjami nie mającymi za wiele wspólnego z dziełem literackim. Tym artykułem zamierzam rozpocząć długofalowy cykl tekstów poświęcony domniemanym ekranizacjom książek, które jak dotąd nie doczekały się swego debiutu na srebrnym ekranie. Niektóre z omawianych tu dzieł będę kierował na ekran kin, jednak pojawią się też tutaj pozycje nadające się wyłącznie na DVD czy do telewizji. Będę się starał lawirować pomiędzy gatunkami jak i pozycjami znanymi oraz tymi o których raczej niewiele osób słyszało, starymi oraz zupełnymi nowościami wydawniczymi. Słowem jak prawi stare porzekadło "Dla każdego coś miłego".

Na tropie wielkiego przekrętu


Cykl zacznę od pierwszej wydanej książki, mniej znanego szerszej publiczności w Polsce, pisarza lubującego się thrillerach detektywistycznych – pana Lee Childa. Autor zaczął swą przygodę z książką w 1997 roku kiedy to wydał Poziom śmierci gdzie pojawiła się jego sztandarowa postać, emerytowanego żandarma wojskowego i detektywa Jack'a Reacher'a. Osobnik na tyle ciekawy, że potrafi samym sobą przykuć czytelnika na tyle mocno, aby automatycznie zachęcić do sięgania po kolejne jego przygody, nawet kilkakrotnie. Co jest w nim takiego niezwykłego? Bezpardonowość, prostota w rozumowaniu, kiedy trzeba nie waha się być brutalnym mordercą, a mimo to stara się unikać zabijania w myśl zasady, że trup to duży kłopot.

Fabuła Poziomu śmierci nie jest jakaś specjalnie wyrafinowana czy unikalna, jednak wielokrotnie potrafi zaskoczyć zwrotem akcji. W tej książce jej największą zaletą jest dynamiczność – ciągle coś się dzieje, czytelnik nie zazna tutaj jakiś dłuższych pauz ani wzniosłych monologów. Zamiast tego autor częstuje nas porcją mocnej i nierzadko krwawej akcji oraz ciekawych przemyśleń detektywistycznych głównego bohatera książki. Rzecz dzieje się w spokojnym miasteczku Margrave w stanie Georgia, gdzie wszystko wygląda wręcz idealnie. Trawniki pięknie przystrzyżone, ulice czyściutkie jakby były codziennie sprzątane do połysku, płoty i ogrodzenia zawsze świeżo pomalowane, a domy są jak wyjęte z bajki. Prawdziwy amerykański sen o dobrobycie. Do tego właśnie miejsca zawitał Jack Reacher, były żandarm wojskowy, który od pół roku żyje sobie skromnie z wojskowej odprawy i zwiedza bez większego celu, własny kraj. Jednak ledwo zasiadł do śniadania w pobliskim barze na stacji benzynowej, gdzie dotarł pieszo, a zostaje błyskawicznie aresztowany przez kilku uzbrojonych po zęby policjantów. Na posterunku okazuje się, że w mieście po raz pierwszy od przeszło trzydziestu lat popełniono morderstwo, a on jako jedyny jest spoza miasta, więc automatycznie staje się podejrzanym. Co gorsza dopiero co zaczyna się weekend, więc na potwierdzenie swego alibi, będzie zmuszony poczekać aż do poniedziałku w lokalnym więzieniu. Sprawa się komplikuje gdy do tej samej celi trafia szanowany, lokalny przedstawiciel bankowy, którego numer telefonu znaleziono przy zmasakrowanym ciele ofiary. Mężczyzna błyskawicznie pęka i przyznaje się do morderstwa, jednak jakoś nikt nie chce mu wierzyć. Jack ma wszystko gdzieś i postanawia nie interesować się sprawą, czekając cierpliwie na potwierdzenie swego żelaznego, tudzież prawdziwego alibi. Jednak wszystko zaczyna się gmatwać, kiedy Jack rozpoznaje przypadkiem zwłoki ofiary, które należą do jego brata. Wtedy odrzuca na bok sentymenty i rozpoczyna śledztwo na własna rękę nie przebierając w środkach, co prowadzi do odkrycia wielu tajemnic jakie skrywa senne miasto

Wybieramy reżysera


Reszty fabuły nie będę tutaj już opisywać, gdyż nie chciałbym zepsuć lektury tym, którzy nie czytali książki, a być może po tym artykule zechcą po nią sięgnąć. Skupię się teraz na meritum mojego wywodu, czyli jak bym starał się zekranizować Poziom śmierci. Po pierwsze trzeba znaleźć reżysera, tutaj mój wzrok pada z miejsca na jedną osobę – John Woo. Ma on na koncie tak znamienite filmy kina akcji jak Bez twarzy, Dzieci Triady czy może mniej udany, ale mimo wszystko dobry film sensacyjny Tajna broń. Udowodnił on, że jest reżyserem płynnie poruszającym się między gatunkami na przykładzie Trzech królestw czy Szyfrów wojny, więc bez wahania powierzyłbym mu realizację tej książki. Z pewnością wydobyłby z niej najlepsze elementy doprawiając odpowiednio dynamicznymi ujęciami kamery.

Jeśli idzie o napisanie scenariusza to również pozostałbym tutaj przy osobie pana Woo. Powody są dwa. Po pierwsze reżyser ten udowodnił, że ma dobrą rękę do pisania, choćby na przykładzie Dzieci Triady. Po drugie gdy reżyser jest jednocześnie scenarzystą to łatwiej mu kreować obraz jaki chce przedstawić widzowi. Wie czego oczekuje od aktorów, jak mają się zachowywać, jakie przekazać emocje w danych sytuacjach i tak dalej. Inna sprawa, że autor książki pisze w sposób bardzo opisowy i czytelnik wie doskonale co gdzie leży, kto gdzie stoi czy co robi ze wszystkimi szczegółami. Dla czytelnika jest to minus, bo ogranicza jego wyobraźnię, jednak dla scenarzysty duży plus, bo bardzo ułatwia mu jego pracę. Nie musi się niczego domyślać a za to może spokojnie przepisać cały opis otoczenia i czynności na karty scenariusza, jednocześnie starając się wyeliminować niepotrzebne dla filmu elementy.

Przymiarki do fabuły


Skoro mamy już obsadzonego reżysera i scenarzystę to pora zająć się sprawą, co warto z książki zekranizować a co wyrzucić. Opisze to nieco ogólnie, aby ciekawskim nie zepsuć smaku z czytania lektury. Weźmy najpierw na ruszt najistotniejsze fakty, które muszą pozostać nie zmienione w moim odczuciu. Będzie to z pewnością cel wizyty Reachera w mieście, czyli odszukanie kawałka historii o niejakim murzyńskim gitarzyście i piosenkarzu zwanym potocznie Ślepym Blak'iem. Element ten w książce jest skromny, ale to on stał się pośrednio zapalnikiem całej tej historii, gdyż sprawił, że nasz główny bohater przywędrował do Margrave. Pozostawiłbym również w pełni pochodzenie Reacher'a, jego przeszłość wojskowego śledczego, jak i wyidealizowany obraz samego Margrave. Tak samo nic bym nie zmieniał w głównym wątku śledczym, czyli motywów i powodu dla którego brat Reachera przywędrował do miasta i zginął. Jedynie skróciłbym niektóre procesy żmudnego śledztwa. Warto zaznaczyć że akcja książki trwa mniej więcej tydzień, co jest istotnym elementem dla śledztwa, bo bardzo szybko czytelnik dowiaduje się, że za tydzień ma wydarzyć się coś wielkiego. Tego elementu również bym w ekranizacji nie skracał a nawet umiejętnie wykorzystał. Można by z rozpoczęciem się każdej nowej ważnej sceny będącej przełomem dla śledztwa lub początkiem nowego dnia dawać na starcie krótką adnotację w postaci lokalizacji obecnego miejsca jak i pozostałego czasu do wielkiego wydarzenia, na którego trop wpadł zamordowany brat naszego głównego bohatera. Co prawda film wtedy trwałby około dwóch godzin, ale zważywszy na szybkie tempo fabuły jak i nierzadko tętniącą życiem akcję, widz nie powinien się zmęczyć. Również bez jakichkolwiek zmian pozostawiłbym samo zakończenie książki, jest ono napisane tak ciekawie, że warto je zachować w formie autorskiej.

Spłyciłbym natomiast nadmiar wątków pobocznych, których w książce jest dość sporo i często odnoszą się do wspomnień Reachera na temat jego przeszłego życia. Tak samo zepchnąłbym na najdalszy plan romans jaki wywiązał się między nim a seksowną oraz bystrą policjantką Roscoe, tym bardziej że ma on śladowy wpływ na śledztwo. Sceny zalotów i łóżkowych wyczynów z pewnością przedłużyłyby niepotrzebnie film, więc stąd taka decyzja. Wyeliminowałbym też pierwszoosobową narrację, która jest podstawą w książce. W filmie kompletnie zrezygnowałbym z narratora, ponieważ spowalniałby on tempo wydarzeń na ekranie i "zmiękczał" głównego bohatera, który jakby nie patrzeć jest logicznie główkującym, wyrachowanym twardzielem. Ostatnią zmianą byłoby przedstawienie scen zbrodni. W książce są one opisane dość realistycznie i potrafią co słabszy żołądek przyprawić o lekki skręt zniesmaczeni. W filmie starałbym się przekazać ogrom brutalności zbrodni za pomocą krótkich migawek i przede wszystkim dialogów pomiędzy aktorami, będącymi na miejscu zdarzenia. Dodatkowo można to wzmocnić o rozbryzgi krwi w okolicy zwłok, które w książce faktycznie występowały.

Muzyka


Jeśli idzie o ścieżkę muzyczną to nie ma się przy tym tytule za bardzo rozwodzić. Najlepiej pasowałyby tu rytmy spokojne oraz ambientowe, które będą tworzyć atmosferę niepewności, wyczekiwania oraz lekkiego dreszczyku. Nie bawiłbym się tutaj w jakieś wymyślne utwory jak to miało miejsce na przykład w Incepcji, a bardziej kierowałbym się ku rytmom spotykanym w takich produkcjach jak The International czy Stan gry. O wiele lepiej oddałyby sens akcji filmu oraz budowały odpowiedni klimat.

Kto kogo zagra


Pozostała nam już ostania sprawa do omówienia i zarazem chyba najciekawsza – obsada. Wymieńmy na początku postacie jakie musimy omówić. Na pierwszym planie będą Jack Reacher, towarzysząca mu nieustannie Roscoe oraz pomagający im czarnoskóry detektyw Finlay. Na drugim planie znaleźliby się burmistrz miasta Tale, lokalny magnat finansowy Klimer, otyły komendant policji Morrison, niepozorny bankier o nazwisku Hubble od którego zaczęła się cała sprawa i na koniec profesor jednej z uczelni niejaki pan Kelstein. Pozostałe postacie robią albo za tło, ewentualnie odgrywają kilka małych ról, więc mogliby je zagrać nowicjusze lub mniej znane twarze. Choć w kilku wyjątkach można by pokusić się o znamienitszych aktorów, ale o tym później.

Na pierwszy ogień weźmy Jack'a Reacher'a. Tutaj nie miałem problemu z wytypowaniem aktora, mój głos od razu padł na Thomasa Jane, który najbardziej utkwił mi w pamięci z takich ról jak postać Franka Castel w Punnisher czy Zgotuj im piekło, Malone. Idealnie pasuje do osoby Reacher'a, gdyż potrafi być na ekranie zarówno okrutny jak i prawy a przy tym jest przystojny a właśnie taki jest główny bohater Poziomu śmierci. Skoro mamy już obsadzonego przystojnego detektywa-włóczęgę, to czas mu znaleźć godną niego partnerkę, która wcieli się w ponętną policjantkę Roscoe. Miałem kilka aktorek na oku, ale ostatecznie mój wybór padł na Alice Eve. Jest atrakcyjna, pokazała dobre aktorstwo (i nie tylko) w Crossing Over, a do tego ma miłą, łagodną twarz i elegancki ton głosu. Słowem idealnie pasuje do postaci blond policjantki łamiącej wszelkie stereotypy. Ostatnią osobą w naszym głównym trio jest Finlay, czarnoskóry detektyw z Bostonu. Tutaj miałem problem, gdyż chciałem znaleźć twarz znaną, jednocześnie mówiącą z bostońskim akcentem. Nie do końca mi się to udało ale ostatecznie mój głos padł na Vinga Rhames, znanego z takich produkcji jak seria Mission Imposible[/b] lub [t]Surogaci. Dodatkowo współpracował on już z Thomasem Jane przy filmie Zgotuj im piekło, Malone gdzie oboje stworzyli naprawdę ciekawe kreacje.

Jako aktorów drugoplanowych wybrałbym na miejsce komendanta policji Morrisona, Iana McNeice. Jest on znany głównie z ról drugoplanowych, a do tego posiada odpowiednią masę ciała aby móc się wcielić w gburowatego komendanta. Z pewnością spokojnie poradziłby sobie z tą rolą, zwłaszcza że nie należy ona do zbyt długich. W roli Klimera osadziłbym Roberta Duvalla. Pasuje on wręcz idealnie, dlatego że potrafi odegrać role postaci laickich jak i takich którymi targa furia czy wściekłość. A właśnie taki w książce jest Klimer. W zasadzie nie umiem sobie wyobrazić nikogo innego na jego miejsce. Niemałym problemem były dla mnie jednak do obsadzenia dwie inne role – Hubbla oraz burmistrza Tale. Ten pierwszy to niski, spokojny bankier z lekką nadwagą, bojący się absolutnie wszystkiego, drugi zaś to wyschnięty, twardy staruszek o posturze tyczki. Ostatecznie jako burmistrza osadziłbym Billiego Boba Thortona, nad którym wcześniej musieliby odpowiednio popracować charakteryzatorzy. To bardzo dobry aktor i potrafi zagrać role skomplikowane, więc z pewnością poradziłby sobie i z tym. Natomiast rolę Hubbla powierzyłbym jakiemuś debiutantowi. Sama postać przewija się ciągle przez całą opowieść jednak występuje fizycznie tylko na jej początku i końcu, więc nie bawiłbym się w szukanie tutaj znanej twarzy. Jednak casting na tą posadę musiałby być surowy, gdyż postać Hubbla jest tak naprawdę kluczem do całej zagadki, o czym w zasadzie wiadomo od samego początku.

Podsumowanie


W ten oto sposób doszliśmy do końca pierwszego artykułu poświęconego domniemanym ekranizacjom książek. Możecie być pewni, że niedługo pojawią się nowe, gdzie nie zawsze będę rozpatrywał jednoznaczne podejście do danej roli czy czasu akcji. Powyżej przedstawiona wizja ekranizacji Poziomu śmierci niekoniecznie musiałaby być hitem, wiadomo co producenci potrafią wymusić na twórcach filmu. Jednak sądzę, że gdyby nie ingerować za bardzo w scenariusz i dać swobodną rękę reżyserowi, to ekranizacja tej książki byłaby stosunkowo ciepło przyjęta w kinie oraz spokojnie sprzedałaby się na DVD.
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.