» Blog » Ostatni dom po lewej
05-04-2011 15:11

Ostatni dom po lewej

W działach: Film | Odsłony: 76

Ostatni dom po lewej
Gdy w 1972 Wes Craven nakręcił brutalny film „Ostatni dom po lewej” wielu krytyków huczało. Jego wizja była z jednej strony perełką techniczną, z drugiej zaś perwersyjnie brutalnym i ordynarnym thrillerem, w którym obsceniczne sceny śmierci, wyglądały niemal jak żywe. Film do tego stopnia wzbudził rozłam i szok, że w wielu krajach był zastrzeżony w dystrybucji na wiele lat. Jednak w końcu po niemal trzydziestu pięciu latach, Hollywood w osobie reżysera Dennisa Iliadis, postanowiło odtworzyć ów szokujący film. Wyszło to bardzo dobrze, a dla mnie osobiście nawet lepiej w niektórych punkach.

Rzecz dzieje się w odległym domku, gdzie pewna rodzinka z miasta spędza wolny czas. Ich córka wyrywa się do miasteczka w celu zabawy, jednak pech chciał, że trafia nie na tych ludzi co trzeba. Mordercy nie chcą być rozpoznani, postanawiają zabić dziewczynę, oczywiście wcześniej ją gwałcąc. Jednak podczas walki w lesie kobieta wpada do rzeki, ciężko ranna wygląda na to iż tonie. Przestępcy nie mając dokąd uciec, czystym przypadkiem trafiają do owego ostatniego domu na drodze. Podając się za zbłąkanych turystów, małżeństwo pozwala im przenocować w domku dla gości. Jednak traf chciał iż zgwałcona dziewczyna przeżyła i dociera do rodziców. Ojciec dowiadując się kogo trzyma pod dachem rozpoczyna brutalną zemstę na oprawcach. Nikt nie jest bezpieczny.

Fabuła mimo iż bezczelnie prosta, jest naprawdę ciekawa. Mimo iż widz jest wstanie przewidzieć większość sytuacji fabularnych, to reżyserowi udało się świetnie pokazać portrety psychologiczne wszystkich postaci. Powoduje to brak znudzenia u widza, a przecież o to w filmie chodzi – o zaciekawienie. Dodatkowo potęguje ją naprawdę dobra gra aktorska. Aktorzy postarali się mocno aby grać nie tylko wypowiadane kwestie, ale również odpowiednio wyrażać emocje mimiką twarzy. Wypadło to naprawdę świetnie. Dzięki temu dostaliśmy naprawdę ciekawy klimat.
To co mocno różni wizje obu reżyserów to poziom brutalności. Co prawda dalej jest zachowana kategoria R, jednak Iliadis, mocno wyhamował w sile scen brutalnych. Nie są one tak obrzydliwie realne ani sadystyczne. Jednak nadal potrafią podnieść poziom adrenaliny. Wydaje mi się, że głównym powodem tego jest nie tyle co napór producentów, co bardziej wyrozumiałe podejście do widza. Nie każdy bowiem fan horrorów lubi perwersyjne sceny szlachtowania ludzi. I nie ma co się temu dziwić. Oryginał Cravena wręcz pławił się w takich wizjach, tutaj pokazano to bardziej ze smakiem. Jednak fani pierwowzoru z pewnością odczują niedosyt, gdyż kilka scen usunięto, lub zamieniono. Jak dla mnie jedyną wadą tej operacji u Iliadisa jest scena z mikrofalówką, którą zamieszczono w zwiastunach. Scena głupia, niepotrzebna i o ile się nie mylę, nierealna w wykonaniu. Mimo wszystko reżysera należy bardzo mocno pochwalić za klimatyczne zdjęcia, świetne ujęcia wnętrz oraz przestrzeni jak i naprawdę udany montaż. Wszystko to złożyło się w sumie na naprawdę dopracowany film, a co zarazem idzie świetny thriller o bardzo mrocznym psychodelicznym klimacie. Dodatkowo potęguje go umiejętnie dobrana ścieżka dźwiękowa. Choć ma ona tą wadę, że poza filmem kompletnie nie pozostaje w pamięci.

W ostatecznym rozrachunku dostaliśmy świetny remake, całkiem sprawnie nawiązujący do oryginału i co najważniejsze nie tak perwersyjny. Mi osobiście taka wizja „Ostatniego domu po lewej” bardzo odpowiada. Osobom zaś o mocniejszych nerwach czy żołądkach polecam oryginał z 1972. Jednak i tą wersję warto mieć na półce w domu, pamiętając że cały główny pomysł narodził się u Bergmana w 1960 w filmie „Źródło”.

OCENA 7/10
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.