» Blog » W Pajęczym obiektywie odc. 2
06-12-2011 11:46

W Pajęczym obiektywie odc. 2

W działach: Film, Artykuły | Odsłony: 6

W Pajęczym obiektywie odc. 2
Dean Koonz uchodzi za pisarza drepczącego mocno po piętach Stephen'owi King'owi. Trochę prawdy w tym jest, choć dużo zależy od kwestii gustu czytelnika. Osobiście Koonz'a bardziej bym klasyfikował jako pisarza thrillerów o zabarwieniu paranormalnym niźli rasowych horrorów, a to za sprawą atmosfery jaką tworzy w swych książkach. W dzisiejszym artykule poświęconym domniemanych ekranizacji książek, zajmę się jednym z starszych dzieł tego pisarza, które opublikowano w roku 1981.

Maska to standardowa powieść klasy B utrzymana w konwencji typowego horroru z zjawiskami paranormalnymi, jakich pełno wyprodukowano w latach 70-tych i 80-tych ubiegłego stulecia. Jest to temat, który tak jak kilka innych kategorii, nigdy się nie nudzi i mimo powtarzania tych samych schematów wciąż posiada ogromne grono wielbicieli. Akcja książki dzieje się na początku lat 80-tych w jednym z amerykańskich miast. Carol i Paul Tracy są ludźmi sukcesu. Ona jest znaną oraz szanowaną psychologiem dziecięcym on poważanym pisarzem powieści sensacyjnych. Od lat na próżno starają się o dziecko, jednak los im nie sprzyja. Zgłaszają się więc do domu dziecka z wnioskiem o możliwość adopcji jednego z dzieci. Po przebrnięciu przez tony papierów i biurokratycznych szczebli ich wniosek zostaje wstępnie pomyślnie rozpatrzony. Kiedy oboje przyszłych rodziców zjawia się z finalnymi dokumentami dla komisji adopcyjnej, dochodzi do wypadku. Szalejąca za oknami budynku burza łamie stojące obok biura drzewo i ciska prosto w pomieszczenie, gdzie znajduje się nasi bohaterowie. Na szczęście wszyscy wychodzą z wypadku cało, jednak w całym tym bałaganie podanie państwa Tracy gdzieś znika i muszą złożyć nowe, co oznacza kolejne dwa długie tygodnie biurokratycznego czekania. Na drugi dzień Carol jadąc po nowy formularz adopcyjny potrąca niechcący nastoletnią dziewczynę, która dosłownie wyskoczyła jej pod maskę samochodu. Na szczęście okazuje się, że dziecko nie ucierpiało fizycznie za bardzo i jest tylko poobijane, jednak przy okazji doznało częściowej amnezji. Dziewczynka nie wie jak się nazywa, skąd pochodzi czy dlaczego stała na ulicy w środku miasta, niemal w samej bieliźnie. Co gorsza policja nie jest wstanie ustalić skąd nastolatka pochodzi ani kim jest. Carol po rozmowie z mężem postanawia wziąć opiekę sądowniczą nad dziewczynką, zaś potem wystarać się o jej adopcję, jednak oboje nawet nie przeczuwają, że sprowadzenie dziecka do ich domu będzie początkiem serii nienaturalnych oraz mrocznych wydarzeń.

Jak widać na załączonym obrazku wyżej, mamy standardowy schemat. Nieznane dziecko, troskliwa parka, która nie może mieć dzieci, opieka poszkodowanej co w efekcie oznacza duchy, dziwne hałasy, prorocze sny, a w ostatecznym rozrachunku szukanie odpowiedzi po starych kronikach w bibliotece i krwawy finał. Choć w tym ostatnim, Koonz złamał sztampową zasadę, że niemal wszyscy giną oprócz jednego dzielnego ocalałego, który pokonał zło (w jakiejkolwiek by ono nie było formie). Pytanie zatem, czy warto w obecnych czasach próbować ekranizować coś co widać było już miliony razy? Osobiście sądzę, że warto o ile zachowa się kwintesencję kina klasy B, a nie doprawi go współczesną, komercyjną pulpą.

Dziś zacznę nie od obsady i reżysera, a od ogólnego obrazu ekranizacji Maski. To co spaliło efekt zaskoczenia w książce to sam prolog. Jest on co prawda ciekawy, jednak zdradza kilka kluczowych informacji, przez co fabuła dosłownie niczym nie zaskakuje czytelnika. Z tej też przyczyny kompletnie pominąłbym ten element i film zaczął od tego jak Carol i Paul udają się do urzędnika komisji adopcyjnej. Łatwo można byłoby wpleść w takie sceny napisy początkowe, zaś scenografia miasta skąpanego w deszczu i szalejąca na horyzoncie burza stworzyłyby świetny klimat napięcia. Oczywiście całość musiałaby posiadać jakąś muzykę, pasującą do scenerii. Druga opcja to zekranizowanie prologu, jednak w takiej formie aby niewiele wyjaśniał. W takim wypadku należałoby go pozbawić kompletnie dialogów i zostawić w zasadzie sam koniec, w którym pokazana jest uwięziona przez pożar nastoletnia kobieta w piwnicy, "osaczona" przez uciekające pająki i ostatecznie zawalenie się domu co prowadzi do śmierci dziewczyny w ogniu. Taki patent nie pozwoliłby widzowi za szybko domyślić się o co chodzi.

Potem mamy do wyboru: pójść typowym schematem Hollywood w kwestii filmów z duchami, lub stworzyć coś nowego pełnego napięcia. Osobiście wybrałbym drugą opcję, jednak oznacza to wyeliminowanie kilku ważnych scen z książki. A może nie tyle co ich eliminację co przekształcenie tak aby nie zdradzały za dużo. Chodzi głównie o sceny z proroczymi snami Carol i jej ciotki, pojawiające się w książce bardzo często oraz element nawiedzenia domu Tracych przez upiora. Motywy te są naprawdę ciekawe, jednak w dziele literackim jest ich zdecydowanie za dużo, przez co rozwlekają akcję. W filmie można by tego uniknąć po przez zdecydowane okrojenie tych elementów do trzech scen na każdą z postaci. Dałoby to nam sześć rozbudowanych scen w których można by prowadzić przez kilka minut powolny wzrost napięcia i niepewności w finale kończąc wszystko mocnym cięciem akcji i powrotem do rzeczywistości. Z drugiej strony trzebaby zdecydowanie rozbudować element prywatnego śledztwa jakie prowadzi Paul z Carol w sprawie ustalenia tożsamości dziewczynki. Można to pokazać w formie retrospekcji, zwłaszcza że Carol podaje nastolatkę wielokrotnie hipnozie, sądząc że to pomoże jej pokonać amnezję. Wyniki są dość zaskakujące bo dziecko cofa się w czasie o kilka dekad co przy jej wieku jest niemożliwe. Umiejętne zobrazowanie tych scen oraz toku samego dochodzenia prowadzonego przez Paula, który kierując się zdobytymi przez Carol informacjami przeszukuje stare gazety i pewien szpital, z pewnością budowałby ciekawy klimat niepewności, typowy dla takich horrorów.

Zostawiłbym natomiast bez zmian czas akcji. Początek lat 80-tych XX wieku był w USA zdecydowanie spokojniejszy niż czasy obecne, a to z pewnością pomogłoby w budowie atmosfery horroru. Poza tym dzięki temu nie ma potrzeby kombinowania jak uzupełnić lukę niemal 30 lat, podczas których z pewnością coś musiałoby się wydarzyć w wspomnieniach tajemniczej dziewczynki.

Przejdźmy teraz do obsady. Na stanowisko reżysera jak i scenarzysty mamy cały pęczek kandydatów. W zasadzie filmów tego typu jest mniej więcej tyle samo co ich twórców, a wiadomo każdy lubi co innego. Osobiście wybrałbym kogoś kto ma dość spore doświadczenie w produkcjach klasy B, nie koniecznie będących horrorami. Na mojej liście pojawiło się zatem wiele nazwisk, ale ostatecznie wybrałem Alexandra Aja. Głównie za sprawą dwóch udanych filmów, a raczej ich remaków – Wzgórza mają oczy oraz Lustra. W zasadzie na wyborze zaważyła ta ostatnia pozycja, której klimat idealnie pasowałby do ekranizacji Maski. Gdyby reżyser wyciągnął z swej produkcji zdjęcia, atmosferę i klimat to sądzę, że dzieło Koonza spokojnie by się przyjęło jako produkcja DVD, choć można by nawet spróbować dać ją na kinowy ekran.

Co do scenariusza to z pewnością nie chciałbym aby Aja się do niego mieszał. Pokazał już kilkakrotnie że nie do końca mu to wychodzi, choćby na przykładzie Pirania 3D, które jest wręcz koszmarne. W roli scenarzysty widziałbym bardziej Rogera Avary, odpowiedzialnego za wyśmienity scenariusz do Silent Hill czy w sumie nie zgorszy scenariusz do Beowulfa. Sądzę że potrafiłby on wspólnie z reżyserem stworzyć świetny klimat niepokoju, wspomagany nutą napięcia i spokojnym miastem z początku lat 80-tych skąpanym w strugach deszczu.

Pozostało nam więc wybrać aktorów. Tutaj miałem mocną zagwozdkę, ale po przewertowaniu wielu stronic z filmami udało mi się zebrać całą ekipę. Postacie jakie musimy obsadzić to Carol i Paul Tracy, tajemnicza dziewczynka nazwana w szpitalu Jane Doe, przedstawiciel prawny komisji adopcyjnej Alfred O'Brian oraz ciotka Carol, Grace Mitowski. Z ważniejszych postaci drugoplanowych mamy lekarza dyżurnego zajmującego się Jane w szpitalu, młode dziewczyny z seansów hipnotycznych oraz tajemniczego mężczyznę, który odwiedził parokrotnie Grace i doradzał jej pomóc Carol. Reszta osób robi w zasadzie za tło i występuje w pojedynczych epizodach w czasie prowadzonego przez Paula śledztwa lub są osobami postronnymi w wizjach Jane, kiedy ta jest w stanie hipnozy.

Rolę Paula Tracy powierzyłbym Edwardowi Nortonowi. Co prawda jest on o 10 lat starszy niż postać literacka, jednak od czego mamy charakteryzatorów, poza tym idealnie pasuje do tej postaci zarówno z twarzy, sylwetki jak i ekranowego charakteru. Sądzę że spokojnie poradziłby sobie z rolą opanowanego, racjonalnie myślącego pisarza i publicysty, który nie wierzy w zjawiska paranormalne i wszystko stara się wyjaśnić naukowo. U jego boku mogłaby mu towarzyszyć, jako jego filmowa żona Natalie Portman. Aktorka z pewnością by sobie poradziła w roli Carol Tracy, gdyż ma w swym dorobku podobne o wiele bardziej rozbudowane i trudniejsze do odegrania kreacje. Poza tym wraz z Nortonem tworzyliby, moim skromnym zdaniem, bardzo ładną parę ekranową. Aby zamknąć nasze trio pozostała postać tajemniczej Jane Doe i tutaj bez większego wahania obstawiłbym Emily Browning. Ta 22 letnia aktorka pokazała już kilkakrotnie, że potrafi zagrać role nastolatek mających dziwne zdolności czy urojenia, więc tutaj z pewnością też stanęłaby na wysokości zadania. Poza tym jej twarz idealnie pasuje do opisu Jane Doe, jaki wykreował autor książki, co tylko przemawia na jej korzyść.

W osobie Grace Mitowski obsadziłbym Sigourney Weaver. Trzebaby ją nieco postarzyć, gdyż postać Grace to pani zdrowo po siedemdziesiątce, jednak to żaden problem. Mój wybór padł na tą właśnie aktorkę ze względu na to, że ta rola do łatwych nie należy. Postać Grace przewija się dosłownie przez całą powieść i jest bardzo różnorodna. Z początku to całkowicie opanowana kobieta wierzącą w siłę rozumu nad wiarą, z czasem jednak gdy dochodzi do serii dziwnych zdarzeń cały jej światopogląd wywraca się do góry nogami. Ostatnią ważna postacią jest Alfred O'Brian i w tej roli obsadziłbym Timothy'ego Spall'a. Jest to świetny aktor drugoplanowy, który swój warsztat pokazał już wielokrotnie w bardzo różnorodnych rolach. Sądzę że postać O'Briana nie byłaby dla niego żadnym wyzwaniem, natomiast on sam świetnie się do niej nadaje dzięki swej posturze jak i akcentowi. Zresztą ciekawie byłoby go zobaczyć w kreacji pedantycznego, aż do bólu, prawnika o złotym sercu, jednak sztywno trzymającego się zasad biurokracji. Pozostałe role dałbym albo debiutantom lub też aktorom serialowym, niekoniecznie znanym szerokiej publice, co wprowadziłoby troszkę świeżości do filmu.

Na tym zakończę obecny artykuł. Wydaje mi się że trafnie dobrałem obsadę do poszczególnych postaci literackich oraz opisałem scenografię. Maska nie jest dziełem wielkim, ale z założenia nie miała takim być, to lektura na podróż, której celem jest skrócenie czasu podróży i pozbawienie jej monotonni. W takim razie jej ekranizacja powinna mieć na celu odstresowanie widza po ciężkim dniu, który chce zobaczyć lekki, aczkolwiek ciekawy, horror z duchami w tle.
1
Notka polecana przez: Aesandill
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Eva
   
Ocena:
+1
"o ile zachowa się kwintesencję kina klasy B, a nie doprawi go współczesną, komercyjną pulpą"
Komercyjna pulpa z lat osiemdziesiątych jest cacy, a współczesna już be?
06-12-2011 17:08
Vermin
   
Ocena:
0
Kiedyś kino klasy B to były choćby Gremliny, Critersy czy The Thing, gdzie mieliśmy fabułę, różne zachowania bohaterów i klimat obok stałych powtarzających się elementów. Idealnym przykładem jest właśnie Deep Star Six oraz Leviatan. Obecnie najczęściej produkcje kina klasy B są idealnymi kalkami siebie nawzajem, w których różnica polega na scenerii i ewentualnie pochodzeniu zabójcy.
06-12-2011 23:51
Eva
   
Ocena:
+1
Przepraszam, że będę arogancka i nie wdam się w dyskusję, ale szykuje mi się chyba flejm pod opowiadaniem z kucykami i pociąga mnie bardziej niż ten ;) No offence więc, ale powiem jedynie: keep tellin' yourself that, mate.
07-12-2011 00:19
Vermin
   
Ocena:
+1
A czy ja każę komuś wchdzić w szeroką dysputę? Stwierdzam jeno fakt, ze kiedyś kino klasy B, niezależnie od gatunku, było z polotem i miało sens, a teraz w 99% jest to durna kalka kalki. Słowem utraciło cały urok.
07-12-2011 00:30
Eva
   
Ocena:
0
Och... Proszę... The Thing z polotem?
07-12-2011 00:35
Vermin
   
Ocena:
0
Zważywszy że twój i mój gust filmowy różnią sie diametralnie (Incepcja vs. Uczeń czarodzieja), nie będę wdawał się w dyskusję, bo nie ma to sensu.
07-12-2011 00:37
Eva
   
Ocena:
+1
Czarnoksiężnika :P I spróbuj powiedzieć, że nie miał polotu ;P
...albo że Incepcja miała :D
A serio: super, o to mi chodziło, po prostu jak ktoś pisze "stwierdzam fakt", to, jak dziewięćdziesięciu procentom społeczeństwa włącza mi się agresor. Wiesz jak jest ;)
07-12-2011 00:39
Vermin
   
Ocena:
0
Uczeń czarnoksięznika
- płytka, kompletnie przewidywalna fabuła
- nieciekawa gra aktorska
- Cage znów z identycznym zestawem min (gdzie się podziały jego fenomenalne kreacje z Oczu węża, albo Twierdzy)
- główny czarny charakter jest zwyczajnie nudny
- słaba ścieżka dźwiękowa
- dziury logiczne w fabule
- mało efektowne wizualnie efekty komputerowe
Moja ocena 4/10

Incepcja
- wielowątkowa, złożona i mająca logiczny sens fabuła
- puenta (ostatnia scena filmu, która jest nieco niedopowiedziana)
- muzyka (miód dla moich uszu)
- gra aktorska na bardzo przyzwoitym poziomie
- świetny pomysł z motywem snu we śnie
- efekty komputerowe
- dynamika akcji w fabule
Moja ocena 9,5/10

The Thing
- klimat
- zdjęcia
- efekty specjalne
- świetnie rozpracowane postacie
- gra aktorska
- muzyka budująca atmosferę niepokoju
- zakończenie
- kilka wtop logicznych, ale do wybaczenia
Moja ocena 8,5/10
07-12-2011 00:54
Eva
   
Ocena:
0
No właśnie. Ale spoko, ludzie z takim gustem istnieją żebym mogła czuć się fajna ;)
07-12-2011 01:05
Vermin
   
Ocena:
0
Cieszę się że udało mi się ciebie dowartościować i poprawić nastrój :)
07-12-2011 01:10
whitlow
   
Ocena:
0
Incepcji nie oglądałem, ale zgadzam sie ze the thing to klasyk
07-12-2011 12:10
Llewelyn_MT
   
Ocena:
0
Eee tam, Incepcja do mnie nie trafia.
08-12-2011 21:42

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.